***Oczami
Zuzy***
Weszłam
do mojego pokoju. Był to pokój sporej wielkości o dębowych ścianach i podłogach
z drewnianych płytek. Pod jedną ze ścian stało łóżko z czarną pościelą i
śnieżnobiałymi poduszkami. Naprzeciwko łóżka stała szafa, pod którą postawiłam
swoje walizki. Pokój był podzielony pomiędzy cztery pasje:
1)muzyka
– pod ścianą stały gitary, a obok na biurku leżał zeszyt do nut na wypadek
nagłego natchnienia;
2)taniec
– na półce postawione było radio, obok kilka płyt ze starannie dobraną muzyką i
parę zdjęć z konkursów tanecznych;
3)rysowanie
– na łóżku leżał rysownik, na półce po prawej stronie łóżka leżały potrzebne do
rysowania przedmioty, a po lewej stronie - płótna;
4)skating
– pod ścianą stało kilka deskorolek – tych zwykłych jaki i weydbordów
(deskorolek z dwoma kołami sprawdźcie sobie w Google).
Podeszłam
do walizki i zaczęłam w niej szperać. Po krótkim namyśle wybrałam to:
Przebrałam
się i umalowałam. Gotowa zeszłam na dół. Co mnie zdziwiło? To, że te dwa
debile, których skopałam opowiadali jak to dali mi się pobić. Żenada. No nic. Jak
gdyby nigdy nic weszłam do kuchni i wyciągnęłam z lodówki 7up po czym wyszłam z domku. Skierowałam się
powolnym krokiem jako, że miałam jeszcze
dziesięć minut do przyjazdu autobusu obozowego, w stronę domku wujka. Weszłam
bez pukania wypijając kolejnego łyka z puszki i powiedziałam do wujka:
-Wiesz,
że tych pięciu oszołomów to kretyni?
-Wiem.
I mam nadzieję, że pomożesz mi nad nimi zapanować.
-Spokojnie.
Już zaczęłam. Mam nadzieję, że po dzisiejszym będą mieć do mnie szacunek, albo
po prostu będą mi ciągle podpadać co będzie kończyć się tak samo jak dzisiaj. –
powiedziałam spokojnie po czym upiłam z puszki kolejnego łyka.
-Który
oberwał?- spytał wujek również spokojnie.
-Jak ty
mnie dobrze znasz. Mmm… niech pomyślę. Pasiasty i mulat – odpowiedziałam kończąc
napój i kierując się w stronę kosza.
-Louis
i Zayn księżniczko. Tak się nazywają. Swoją drogą dwóch na raz? Pobiłaś rekord.
-Już
dwa miesiące temu pobiłam rekord.
-Ilu
się nawinęło?
-Ze
czterech, pięciu góra sześciu. Wracałam późno do domu, było ciemno i przez
pomyłkę skręciłam w ślepą uliczkę. Jakichś kolesi ostro wciętych weszło tam
razem ze mną. Nie moja wina, że im się oberwało po prostu byli nachalni i pomylili mnie z jakąś dziwką. – ostatnie zdanie wypowiedziałam z niewinną
minką.
-Oj
dziewczyno, dziewczyno. Co z ciebie wyrośnie?
-Śliwka
na sośnie – odpowiedziałam tak jak zawsze odpowiadałam w dzieciństwie po czym
oboje wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem.
Po
rozmowie z wujkiem skierowałam się w stronę lasu. Tam znalazłam odpowiednie
drzewo, na które leniwie wlazłam i siadając oparta o korę czekałam aż ktoś mnie
znajdzie…
***Narracja
trzecio osobowa***
Wszyscy
obozowicze zebrali się w „muszli koncertowej”. Na scenie znalazł się Paul (wujek
Zuzy) i prosząc o ciszę zaczął powitanie:
-Witam
wszystkich na obozie „The music is my live”! W
tym roku mamy kilku gości specjalnych. Są nimi chłopcy z One Direction! Chłopcy
zapraszam na scenę.
Wszyscy
obozowicze zaczęli bić brawa, a dziewczyny piszczeć. Paul kontynuował swoją
wypowiedź:
-W tym
roku tak jak w zeszłym obóz zostanie oficjalnie rozpoczęty grą „znajdź mnie”.
Dla osób które były z nami w zeszłym roku zabawa ta nie jest obca, ale dla
naszych nowych nabytków jest całkiem obca. Polega ona na tym, że dzieleni
jesteście na grupy po sześć osób i szukacie kogoś później powiem kogo. Kiedy
znajdziecie już tę osobę musicie ją całą grupą doprowadzić tutaj. Jest jedno
ostrzeżenie: lubi uciekać. Grupa która doprowadzi tu poszukiwanego/poszukiwaną
wygrywa. Nagrodą jest „The End”. A tłumacząc: grupa, która wygra organizuje po
swojemu ostatni koncert lata.
Po
podzieleniu obozowiczów (one Direction było w grupie razem z Alex) Paul
przeszedł do najważniejszej części gry:
-Osobą,
którą trzeba znaleźć jest Zuza, moja chrześnica.
Zayn i
Louis wydali ledwie słyszalne pomruki niezadowolenia, jednak Alex je usłyszała,
ale wolała spytać się o to później.
-Zabawę
czas zacząć! – wykrzyczał do mikrofonu Paul.
***Oczami
Lou***
Skierowaliśmy
się całą grupą w stronę jeziora, jednak zatrzymała nas Alex (poznali się gdy
ich do siebie przydzielono).
-Źle.
Nie tam. Lepiej pójść w las.
-Wolałbym
jednak nad jezioro. Ma niebieskie włosy, więc nad jeziorem łatwiej wtopi się w
tło, a w lesie zaraz ktoś by ją zauważył – odpowiedział Niall.
-Co?!
Farbnęła włosy i nic nie pisnęła?! Pożałuje, że się urodziła. Niech no ja ją
tylko dorwę w swoje ręce – powiedziała jedyna dziewczyna w naszej grupie.
-Nie
radzę. Ostra z niej laska – powiedział Harry.
-Wiem.
A właśnie. Zayn, Louis coś czuję, że już was dopadła.
-Nieważne.
– mruknąłem i ruszyłem w stronę jeziora.
-Zapomniałeś?
Idziemy do lasu. Ona tam jest.
-Skąd
wiesz? A może wyleguje się gdzieś nad jeziorem i śmieje się z tych którzy
poszli szukać jej do lasu? – spytałem zdenerwowany.
-Bo
napisała mi eskę – odpowiedziała wpatrując się w swoje pomalowane na różowo
paznokcie.
-Niby
czemu miała by ci pisać gdzie jest? – spytałem próbując zatuszować zdziwienie
sarkazmem.
-Bo
jest moją BFF? – spytała retorycznie z nutką sarkazmu.
-A.
Chyba, że tak.
Poszliśmy
więc wszyscy do lasu.
-To
masz jakiś pomysł, gdzie ona może być? – spytał Harry.
-Na
drzewie. – odpowiedziała.
-Dużo
się dowiedzieliśmy. – powiedział Li sarkastycznie po czym dodał – Widzisz ile
tu jest drzew? To nam zajmie wieki.
Dziewczyna
zrobiła „faceplam” i odpowiedziała:
-Wciąż
zapominacie, że to moja BFF. Tędy – pokazała ręką na północny-wschód.
Szliśmy
chwilę bo zaledwie 5min., i zatrzymaliśmy się. Dziewczyna rozejrzała się
dookoła, i gdy stwierdziła, że w pobliżu nikogo nie ma powiedziała:
-Zuz
złaś.
Cisza.
-Zuz
złaś.!
Cisza.
-Zuz
złaś bo ci dupę skopie!
Cisza.
-Mocno
ją wkurzyliście. Gratuluję. Teraz trzeba po nią wejść. Ktoś na ochotnika?
Cisza.
-No bez
przesady ja mam wejść? Przecież ja nie mogę. Zobaczcie jak ja jestem ubrana.
Tak się nie da.
Alex
ubrana była tak:
-No
raca tak się nie da. Lou wchodzisz. – powiedział Li.
-Ja?
Czemu ja? Grzeczny byłem. – odpowiedziałem.
-Ty. Bo
jesteś do tego najlepiej z nas ubrany. I grzeczny nie byłeś. Podpadłeś
dziewczynie stary. To największy grzech. – odezwał się Niall.
-Harry
poratujesz?
-Sory
stary. Nie da rady.
-Dzięki
– mruknąłem.
Zacząłem
wspinać się po drzewie. Nie wiem dlaczego mamy ufać tej dziewczynie. Przecież
na tym drzewie nikogo nie ma! Po chwili jednak zmieniłem zdanie. Moim oczom
ukazała się siedząca na gałęzi, oparta o korę, niebiesko włosa dziewczyna
słuchająca przez słuchawki muzyki z zamkniętymi oczami. Na początku sądziłem,
że po prostu nas nie słyszała przez muzykę, ale po chwili okazało się, że śpi.
Śpi?! Jak można zasnąć na drzewie?! Przecież to niebezpieczne jak się jest na
takiej wysokości! Szturchnąłem ją lekko żeby się obudziła, ale to nic nie dało.
Szturchnąłem ją, więc mocniej co nadal nic nie dawało. Postanowiłem zrobić to
po swojemu, a nie tak jak inni to robią. Zbliżyłem się do niej i wrzasnąłem jej
do ucha słowo „wstawaj”. Dziewczyna pisnęła i zachwiała się tracąc równowagę
przez co zaczęła spadać…
**********************************************************
Jako,
że rozdział jest dość długi zastanawiam się nad dodaniem kolejnego dopiero po
świętach. Ale o tym zadecydują już wasze komentarze.
Jeżeli macie
jakieś pytania odnośnie opowiadania, albo jakieś pomysły piszcie na moje gg:
45697026
Buźki <33.
Pamiętajcie o komentarzach.
Super rozdział ! Dodaj kolejny jak najszybciej ! Jestem ciekawa co dalej !
OdpowiedzUsuń