piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział 11 „…z drzewa dobiegł przeraźliwy pisk i Zuz zaczęła spadać…”


***Oczami Louisa***
„Dziewczyna pisnęła i zachwiała się tracąc równowagę przez co zaczęła spadać…”
…w ostatnim momencie złapałem ją za rękę co spowodowało, że zwisała swobodnie. Swoją drogą jest strasznie lekka.
-Debilu! Czy ty nie wiesz, że nie budzi się osoby która zasnęła na drzewie?!
***Oczami Alex***
Staliśmy i czekaliśmy aż Louis wdrapie się na drzewo i sprowadzi do nas Zuz, ale coś długo mu to zajmowało, więc podjęłam rozmowę przerywając ciszę:
-To macie jakiś pomysł na ostatni koncert?
-Hmm… pomyślmy. No ja to poszedł bym w jakieś fajerwerki, super mega oświetlenie jakiego jeszcze nikt nie widział i my. One Direction jako główna atrakcja – powiedział Zayn.
Kolejny raz tego dnia zrobiłam „faceplam” i zapytałam:
-Wy w ogóle wiecie na czym polega „The End”? – pokiwali przecząco głowami – widzę, że będę musiała wam to wytłumaczyć. „The End” polega na tym, że każdy uczestnik obozu, który się zgłosi będzie występował przed wszystkimi, a ten kogo wybiorą jurorzy, czyli wy, nagra z wami płytę.
-Aaa… - powiedzieli równocześnie.
-To ja nie mam pomysłu, a wy? – powiedział Zayn.
-No ja mam pewien pomysł, ale to Zuza jest nam do tego potrzebna bo ona zna szczegóły. – powiedziałam.
-Ale ona jest poszukiwaną, więc jak może nam pomagać w organizacji? – spytał Liam.
-Trafiłeś w dziesiątkę. Otóż może. Po prostu musimy ją zaprosić do współpracy.
-To na czy mniej więcej polega ten pomysł? – spytał Niall.
-Czułam, że któryś, w końcu zapyta. Polega to na…
Niedane mi było skończyć ponieważ z drzewa dobiegł przeraźliwy pisk i Zuz zaczęła spadać. Na szczęście Louis ją złapał. Szkoda tylko, że zrobił to wtedy kiedy ona spadając stanęła na gałęzi i już nic jej nie groziło.
-Debilu! Czy ty nie wiesz, że nie budzi się osoby która zasnęła na drzewie?! – wrzasnęła moja przyjaciółka.
-Nie wiedziałem! Pierwszy raz spotkałem osobę, która zasnęła na drzewie! – odpowiedział jej równie donośnie Lou.
-Puść mnie! – zażądała Zuz.
-Spadniesz – odpowiedział już spokojnie pasiasty.
-Jak mam do jasnej cholery spaść jak stoję na drzewie?!
-Ano chyba, że tak.
Louis puścił Zuzę i oboje zaczęli schodzić z drzewa. Kiedy już zeszli Zuz obdarowała Lou jeszcze jednym gniewnym spojrzeniem i utkwiła wzrok we mnie.
-Szedł ktoś za wami? – spytała.
-Nie – odpowiedziałam.
A jednak. Zza drzew wyłoniła się grupka sześciu osób kierująca się w naszą stronę szybkim krokiem.
-Się zacznie – powiedziała niebiesko włosa z lekka zniesmaczona – czekajcie na mnie po drugiej stronie jeziora. Wiesz tam gdzie to się stało po raz pierwszy.
I zniknęła między drzewami…

                                ***

Hej! Witam po świętach! Przed nami sylwester, a ja mam do was takie małe pytanie odnośnie opowiadania. A mianowicie co myślicie o tym, żeby dodać do opowiadania wątki Fantazy? Bo ja wiem coś w stylu wróżek, czarodziejek lub czegoś podobnego? Swoje opinie wyrażajcie w komentarzach lub pisząc do mnie na gg: 45697026
 A teraz coś odnośnie waszych komentarzy. Jeżeli ktoś sądzi, że nie zaglądam w zakładkę spam to się myli. Zaglądam tam równie często co na bloga. "Ogłaszam więc wszem i wobec, że od tej pory każdy spam dodany pod rozdziałem zamiast w zakładce spam będę usuwać oraz ignorować bloga osoby, która go dodała w nieodpowiednim miejscu!"
Jeszcze jedno odnośnie komentarzy: anonimy się podpisują!
 Następny rozdział pojawi się niebawem!
Życzę wszystkim pijanego sylwestra i dobrej zabawy w towarzystwie najbliższych!

O i przepraszam za to, że rozdział krótki, ale jakoś tak wyszło <33.


sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 10 „…Śliwka na sośnie…”


***Oczami Zuzy***

Weszłam do mojego pokoju. Był to pokój sporej wielkości o dębowych ścianach i podłogach z drewnianych płytek. Pod jedną ze ścian stało łóżko z czarną pościelą i śnieżnobiałymi poduszkami. Naprzeciwko łóżka stała szafa, pod którą postawiłam swoje walizki. Pokój był podzielony pomiędzy cztery pasje:
1)muzyka – pod ścianą stały gitary, a obok na biurku leżał zeszyt do nut na wypadek nagłego natchnienia;
2)taniec – na półce postawione było radio, obok kilka płyt ze starannie dobraną muzyką i parę zdjęć z konkursów tanecznych;
3)rysowanie – na łóżku leżał rysownik, na półce po prawej stronie łóżka leżały potrzebne do rysowania przedmioty, a po lewej stronie - płótna;
4)skating – pod ścianą stało kilka deskorolek – tych zwykłych jaki i weydbordów (deskorolek z dwoma kołami sprawdźcie sobie w Google).
Podeszłam do walizki i zaczęłam w niej szperać. Po krótkim namyśle wybrałam to:

Przebrałam się i umalowałam. Gotowa zeszłam na dół. Co mnie zdziwiło? To, że te dwa debile, których skopałam opowiadali jak to dali mi się pobić. Żenada. No nic. Jak gdyby nigdy nic weszłam do kuchni i wyciągnęłam z lodówki  7up po czym wyszłam z domku. Skierowałam się powolnym krokiem jako, że  miałam jeszcze dziesięć minut do przyjazdu autobusu obozowego, w stronę domku wujka. Weszłam bez pukania wypijając kolejnego łyka z puszki i powiedziałam do wujka:
-Wiesz, że tych pięciu oszołomów to kretyni?
-Wiem. I mam nadzieję, że pomożesz mi nad nimi zapanować.
-Spokojnie. Już zaczęłam. Mam nadzieję, że po dzisiejszym będą mieć do mnie szacunek, albo po prostu będą mi ciągle podpadać co będzie kończyć się tak samo jak dzisiaj. – powiedziałam spokojnie po czym upiłam z puszki kolejnego łyka.
-Który oberwał?- spytał wujek również spokojnie.
-Jak ty mnie dobrze znasz. Mmm… niech pomyślę. Pasiasty i mulat – odpowiedziałam kończąc napój i kierując się w stronę kosza.
-Louis i Zayn księżniczko. Tak się nazywają. Swoją drogą dwóch na raz? Pobiłaś rekord.
-Już dwa miesiące temu pobiłam rekord.
-Ilu się nawinęło?
-Ze czterech, pięciu góra sześciu. Wracałam późno do domu, było ciemno i przez pomyłkę skręciłam w ślepą uliczkę. Jakichś kolesi ostro wciętych weszło tam razem ze mną. Nie moja wina, że im się oberwało po prostu byli nachalni i pomylili mnie z jakąś dziwką. – ostatnie zdanie wypowiedziałam z niewinną minką.
-Oj dziewczyno, dziewczyno. Co z ciebie wyrośnie?
-Śliwka na sośnie – odpowiedziałam tak jak zawsze odpowiadałam w dzieciństwie po czym oboje wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem.
Po rozmowie z wujkiem skierowałam się w stronę lasu. Tam znalazłam odpowiednie drzewo, na które leniwie wlazłam i siadając oparta o korę czekałam aż ktoś mnie znajdzie…
***Narracja trzecio osobowa***
Wszyscy obozowicze zebrali się w „muszli koncertowej”. Na scenie znalazł się Paul (wujek Zuzy) i prosząc o ciszę zaczął powitanie:
-Witam wszystkich na obozie „The music is my live”! W tym roku mamy kilku gości specjalnych. Są nimi chłopcy z One Direction! Chłopcy zapraszam na scenę.
Wszyscy obozowicze zaczęli bić brawa, a dziewczyny piszczeć. Paul kontynuował swoją wypowiedź:
-W tym roku tak jak w zeszłym obóz zostanie oficjalnie rozpoczęty grą „znajdź mnie”. Dla osób które były z nami w zeszłym roku zabawa ta nie jest obca, ale dla naszych nowych nabytków jest całkiem obca. Polega ona na tym, że dzieleni jesteście na grupy po sześć osób i szukacie kogoś później powiem kogo. Kiedy znajdziecie już tę osobę musicie ją całą grupą doprowadzić tutaj. Jest jedno ostrzeżenie: lubi uciekać. Grupa która doprowadzi tu poszukiwanego/poszukiwaną wygrywa. Nagrodą jest „The End”. A tłumacząc: grupa, która wygra organizuje po swojemu ostatni koncert lata.
Po podzieleniu obozowiczów (one Direction było w grupie razem z Alex) Paul przeszedł do najważniejszej części gry:
-Osobą, którą trzeba znaleźć jest Zuza, moja chrześnica.
Zayn i Louis wydali ledwie słyszalne pomruki niezadowolenia, jednak Alex je usłyszała, ale wolała spytać się o to później.
-Zabawę czas zacząć! – wykrzyczał do mikrofonu Paul.

***Oczami Lou***

Skierowaliśmy się całą grupą w stronę jeziora, jednak zatrzymała nas Alex (poznali się gdy ich do siebie przydzielono).
-Źle. Nie tam. Lepiej pójść w las.
-Wolałbym jednak nad jezioro. Ma niebieskie włosy, więc nad jeziorem łatwiej wtopi się w tło, a w lesie zaraz ktoś by ją zauważył – odpowiedział Niall.
-Co?! Farbnęła włosy i nic nie pisnęła?! Pożałuje, że się urodziła. Niech no ja ją tylko dorwę w swoje ręce – powiedziała jedyna dziewczyna w naszej grupie.
-Nie radzę. Ostra z niej laska – powiedział Harry.
-Wiem. A właśnie. Zayn, Louis coś czuję, że już was dopadła.
-Nieważne. – mruknąłem i ruszyłem w stronę jeziora.
-Zapomniałeś? Idziemy do lasu. Ona tam jest.
-Skąd wiesz? A może wyleguje się gdzieś nad jeziorem i śmieje się z tych którzy poszli szukać jej do lasu? – spytałem zdenerwowany.
-Bo napisała mi eskę – odpowiedziała wpatrując się w swoje pomalowane na różowo paznokcie.
-Niby czemu miała by ci pisać gdzie jest? – spytałem próbując zatuszować zdziwienie sarkazmem.
-Bo jest moją BFF? – spytała retorycznie z nutką sarkazmu.
-A. Chyba, że tak.
Poszliśmy więc wszyscy do lasu.
-To masz jakiś pomysł, gdzie ona może być? – spytał Harry.
-Na drzewie. – odpowiedziała.
-Dużo się dowiedzieliśmy. – powiedział Li sarkastycznie po czym dodał – Widzisz ile tu jest drzew? To nam zajmie wieki.
Dziewczyna zrobiła „faceplam” i odpowiedziała:
-Wciąż zapominacie, że to moja BFF. Tędy – pokazała ręką na północny-wschód.
Szliśmy chwilę bo zaledwie 5min., i zatrzymaliśmy się. Dziewczyna rozejrzała się dookoła, i gdy stwierdziła, że w pobliżu nikogo nie ma powiedziała:
-Zuz złaś.
Cisza.
-Zuz złaś.!
Cisza.
-Zuz złaś bo ci dupę skopie!
Cisza.
-Mocno ją wkurzyliście. Gratuluję. Teraz trzeba po nią wejść. Ktoś na ochotnika?
Cisza.
-No bez przesady ja mam wejść? Przecież ja nie mogę. Zobaczcie jak ja jestem ubrana. Tak się nie da.
Alex ubrana była tak:
-No raca tak się nie da. Lou wchodzisz. – powiedział Li.
-Ja? Czemu ja? Grzeczny byłem. – odpowiedziałem.
-Ty. Bo jesteś do tego najlepiej z nas ubrany. I grzeczny nie byłeś. Podpadłeś dziewczynie stary. To największy grzech. – odezwał się Niall.
-Harry poratujesz?
-Sory stary. Nie da rady.
-Dzięki – mruknąłem.
Zacząłem wspinać się po drzewie. Nie wiem dlaczego mamy ufać tej dziewczynie. Przecież na tym drzewie nikogo nie ma! Po chwili jednak zmieniłem zdanie. Moim oczom ukazała się siedząca na gałęzi, oparta o korę, niebiesko włosa dziewczyna słuchająca przez słuchawki muzyki z zamkniętymi oczami. Na początku sądziłem, że po prostu nas nie słyszała przez muzykę, ale po chwili okazało się, że śpi. Śpi?! Jak można zasnąć na drzewie?! Przecież to niebezpieczne jak się jest na takiej wysokości! Szturchnąłem ją lekko żeby się obudziła, ale to nic nie dało. Szturchnąłem ją, więc mocniej co nadal nic nie dawało. Postanowiłem zrobić to po swojemu, a nie tak jak inni to robią. Zbliżyłem się do niej i wrzasnąłem jej do ucha słowo „wstawaj”. Dziewczyna pisnęła i zachwiała się tracąc równowagę przez co zaczęła spadać…


**********************************************************

Jako, że rozdział jest dość długi zastanawiam się nad dodaniem kolejnego dopiero po świętach. Ale o tym zadecydują już wasze komentarze.
Jeżeli macie jakieś pytania odnośnie opowiadania, albo jakieś pomysły piszcie na moje gg:
45697026
Buźki <33. Pamiętajcie o komentarzach.



wtorek, 18 grudnia 2012

Rozdział 9 „…Oj członek boli?…”


***Oczami Zuzy***
„Podniosłam rękę z zamiarem przyłożenia mu w twarz. Jeszcze chwila. Jeszcze tylko centymetry. 10cm. 5cm. I…”
I ktoś zacisnął dłoń na moim nadgarstku. Jak tak można?! Ja się pytam jak można przeszkadzać komuś w takim momęcie?! To żałosne przecież jemu i tak się nie upiecze i tak oberwie. W końcu od czego są dwie ręce? Przestałam wyrywać się osobie, która trzymała mnie za nadgarstek i zamachnęłam się drugą ręką. I oto tak powtórzyła się sytuacja z przed paru sekund. Osoba trzymająca mój nadgarstek w ostatniej chwili chwyciła także drugi.
-Puszczaj bo oberwiesz – warknęłam .
-Nie uderzysz mnie. Masz zajęte ręce. – odpowiedział obojętny głos.
Zaraz, zaraz. Ja znam ten głos. Ale… ale czy to możliwe żeby on tu był? Przecież widział mnie tylko raz i to tyłem, a ja nawet na niego nie spojrzałam, więc to może być każdy. Prawda?
-Pewny jesteś? – spytałam starając się zapanować nad głosem tak by brzmiał ostrzegawczo.
-Pewny. – odpowiedział z kpiną po czym dodał – no chyba, że masz gdzieś trzecią rękę.
-Nie będzie potrzebna.
Po wypowiedzeniu tych słów zamachnęłam się nogą i kopnęłam go dość mocno w krocze. Skąd wiedziałam, że dość mocno? Ponieważ usłyszałam zduszony jęk i w momencie puścił moje nadgarstki. Teraz mogłam przywalić mulatowi, ale czemu nie mieć większej frajdy? Wymierzyłam kopnięcie z półobrotu (wspominałam, że chodziłam na karate? To teraz już wiecie) prosto w klatkę piersiową brązowookiego przez co zachwiał się jednak dał radę utrzymać równowagę. Muszę przyznać, że mocny jest, większość chłopaków od razu po tym padała na ziemię, ale nie on. Nie chcąc tracić przewagi szybko przykucnęłam prostując prawą nogę i przejeżdżając nią po podłodze zahaczyłam o nogi mulata powodując tym jego upadek na ziemię. Czyli w skrócie:
1)kopnięcie w krok jednego – wyeliminowany;
2)wykop z półobrotu + hak z przykucnięcia – drugi wyeliminowany.
-Wow! To… to było coś! – zaczął się wydzierać chłopak z lokami powodując tym, że reszta zespołu wybiegła ze swoich pokoi żeby zobaczyć co się stało.
Trójka chłopaków: lokaty, ten normalny i farbowany blondyn stali w holu i patrzyli się z niedowierzaniem to na mnie to na udających trupów.
-No ładnie przez was tłuki złamałam paznokieć – powiedziałam jeszcze lekko wkurzona.
-Ale jak ty to? – spytał ten normalny dziwnie piskliwym głosem pokazując na leżących – Przecież Zayn nie da się pobić! I to jeszcze żeby dziewczyna?!
-Dzięki, że mi to przedstawiłeś. Może jeszcze głośniej żeby wszyscy słyszeli? – powiedział sarkastycznie mulat podnosząc się z ziemi.
-To nie jest dziewczyna! To jest jakaś diablica! Albo nie. Przyznaj się grałaś w „Aniołkach Charliego”? – zaczął pasiasty podnosząc się z ziemi i trzymając się ręką w kroczu.
-Oj członek boli? – spytałam podchodząc do niego tak blisko, że nasze ciała się stykały – lekcja numer jeden: nie drażnij już i tak wkurzonej dziewczyny; lekcja numer dwa: pamiętaj, że nawet bez rąk mogę skopać ci dupę.
Powiedziałam po czym udałam się do swojego pokoju aby się przebrać…

;*;*;*;

Wiem, wiem. Miałam czekać aż będzie 5kom, ale ja tak nie potrafię. Kiedy widzę wasze komentarze i mam już skończony rozdział to po prostu nie mogę czekać i go dodaję. Mam nadzieję, że z czasem komentarze będą pojawiać się coraz częściej i będzie ich coraz więcej. 

czwartek, 13 grudnia 2012

Rozdział 8 „…Ale będzie jak ci rozłożę tą buźkę na części pierwsze!…”


***Oczami Zuzy***
Stanęłam przed drzwiami z napisem „Zuza”. Wpatrywałam się w nie przez chwilę przypominając sobie wszystkie miłe chwile spędzone na tym obozie. Zostawiłam walizki pod drzwiami i zeszłam do salonu, gdzie zawsze leżał kluczyk od mojego pokoju. Nie znam żadnego obozu, na którym każdy uczestnik posiada klucze do swoich pokoi. Zazwyczaj jest tak, że pokoje nie mają nawet zamków. Ale obóz „The music is my live” jest inny. Tu każdy zamyka swój pokój. To daje nam choć odrobinę prywatności. No nic. Zaczęłam szukać mojego klucza pośród innych leżących na stole. Nie znalazłam go. Jednak przypomniałam sobie, że swój klucz zawsze chowam. Wróciłam na górę i znów stałam na przeciwko drzwi do mojego pokoju. Wyciągnęłam rękę do góry, a że jestem niska musiałam jeszcze stanąć na palcach, i zaczęłam przeszukiwać framugę. Nie było go tam.
-Tego szukasz? – spytał ktoś stojący za mną.
Odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego (w porównaniu do mnie) mulata wymachującego kluczami z breloczkiem w kształcie gitary. On wymachiwał moimi kluczami.
-Matka nie nauczyła, że podbieranie jest nie ładne? – spytałam patrząc na niego spode łba.
-Nauczyła. Leżały na ziemi to podniosłem. Swoją drogą ciekawy masz pokój. Deskorolki w środku lasu? Trochę to dziwne. – odpowiedział.
-Tu są rampy. – powiedziałam. Tak, tak wiem. Dziwne, że na obozie muzycznym są rampy. Ale są także boiska do siatkówki, kosza, nogi i tenisa – Czekaj co?! Co ty do cholery robiłeś w moim pokoju?! – wrzasnęłam na niego.
-Przecież to nie tajemnica jaki kto ma pokój. – odpowiedział spokojnie.
-Ale będzie jak ci rozłożę tą buźkę na części pierwsze! – wrzasnęłam.
Podniosłam rękę z zamiarem przyłożenia mu w twarz. Jeszcze chwila. Jeszcze tylko centymetry. 10cm. 5cm. I… 

;*;*;*;


Dziękuję za wszystkie komentarze <33. Kocham was!!! Jesteście najlepsze!!! Następny rozdział będzie dłuższy. Obiecuję, obiecuję, obiecuję!!! Jeszcze raz dziękuję!!!

5kom=NN <33.

niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 7 „…Emu!!!…”


-Ałł… - obudził mnie wstrząs limuzyną, przez który uderzyłam się głową o szybę – Kocham ten kamień, ale to się niedługo zmieni – powiedziałam.
Kamień, który wstrząsną limuzyną ma historyczne znaczenie dla obozu. Dwa lata temu szukałam razem z wujkiem miejsca idealnego na obóz. Chodziliśmy po lesie już dość długi czas, nogi strasznie mnie bolały, więc postanowiłam, że usiądę na najbliższym kamieniu, który będzie się nadawał. Po kilku minutach znalazłam to czego szukałam. Niewielki kamień na wysokość co najwyżej 20cm., o szerokości około 50cm. Byłam tak wyczerpana, że nawet nie zauważyłam, że wspomniany wyżej kamień stoi na dawno nieużywanej drodze leśnej dla samochodów. Na szczęście wujek zauważył. Dziesięć metrów od kamienia znajdowała się polana idealna na obóz. Tak oto zostało znalezione idealne miejsce na obóz muzyczny „The music is my live”.
Limuzyna zatrzymała się na parkingu, a ja jak głupia wyleciałam z niej krzycząc żeby otworzono mi bagażnik. Wyciągałam moją walizkę kiedy podbiegł do mnie Bill i wywrócił mnie na ziemię. Bill to pies mojego o rok starszego brata. Ale zaraz przecież on nawet nie mieszka w Londynie, więc co jego pies tu robi?
-Bill !!! Gdzie jesteś?! – usłyszałam głos mojego brata.
Natychmiast się odwróciłam i wrzasnęłam:
-Emu!!! – uśmiech od razu wskoczył mi na twarz. Rzuciłam się pędem na mojego brata, który nawiasem mówiąc ma refleks szachisty i wskoczyłam mu na plecy śmiejąc się jak głupia…
***Oczami Lou***
Obudziła się i pierwsze co zrobiła to nawet nie otwierając oczu wypowiedziała słowa: „Ałł… Kocham ten kamień, ale to się niedługo zmieni”. Zaraz po zaparkowaniu wyskoczyła jak oparzona krzycząc żeby ktoś otworzył bagażnik. To było naprawdę dziwne zachowanie i może lepiej będzie jeśli zostawię je bez komentarza. Razem z chłopakami wyszliśmy z limuzyny i skierowaliśmy się do bagażnika po walizki.
-Bill !!! Gdzie jesteś ?! – zawołał jakiś chłopak, a myślałem, że jesteśmy pierwsi.
-Emu!!! – wrzasnęła Zuza i pobiegła w stronę chłopaka wskakując mu na plecy.
Szepnęła mu coś na ucho i już po chwili szli w naszą stronę. Kiedy znaleźli się koło nas niebiesko włosa zwróciła się do Paula:
-Wujek wiedziałeś, że Emanuel przyjeżdża? – spytała nadal siedząc chłopakowi na plecach.
-Chciałem ci powiedzieć, ale Emu wolał zrobić ci niespodziankę. – odpowiedział Paul.
-Kochany braciszek – powiedziała dziewczyna i dała chłopakowi buziaka w policzek.
***Narracja trzecio osobowa***
Po wzięciu wszystkich walizek, wszyscy ruszyli za Paulem, który zaproponował, że zaprowadzi ich do przydzielonych im domków. Jak się okazało rodzeństwo miało osobne domki za to Zuza dzieliła domek z całym 1D. domek Zuzy i chłopaków wyglądał tak:


Był to najlepszy domek w całym obozie. Bliźniaczy domek stojący na drugim końcu obozu należał do Paula. Wszyscy ruszyli wraz ze swoimi bagażami do swoich pokoi rozpakować się.
:*:*:*:
Tak wiem i przepraszam za taki nudny rozdział, ale on musiał się pojawić. Następny będzie ciekawszy obiecuję i na pewno rozdział 8 pojawi się szybciej niż 7 x̾●̮̮̃̾•̃̾x  .
Liczę na komentarze <33. 

niedziela, 18 listopada 2012

Liebster Award



Już wyjaśniam, je sto nominacja przez innego blogera w ramach uznania, za "wykonaną dobrą robotę"
Zostałam nominowana przez Klaudię ;P Teraz sama muszę nominować 11 blogów i odpowiedzieć na 11 pytań. Nie można nominować tego co cię nominował. 

1. Twoje imię?
Patrycja

2. Twój charakter w trzech słowach?
Wredna, szczera, "skromna" (oczywiście podczas mówienia o sobie ;P)

3. Ulubiony członek One Direction?
Louis <33.

4. Dla czego zaczęłyście pisać blog?
Zainspirowały mnie inne blogi

5. Ulubiona piosenka z nowego albumu One Direction?
LWWY !!! <33.

6. Kto jest dla was najważniejszy w życiu?
Przyjaciele, rodzina

7. Skąd czerpiesz pomysły na bloga?
Same przychodzą

8. Co pomaga Ci się odstresować?
Zamykanie siostry na balkonie (wiem jestem rąbnięta) <333.

9. Co w sobie lubisz?
Oczy

10. Czego w sobie nie lubisz?
Śmiechu 

11. Ulubione zwierzątko?
Pies (chociaż ryba też może być, przynajmniej nie hałasuje)

Nominowani:
1.http://ill-take-you-to-another-worlds.blogspot.com/
2.http://momentswithhe.blogspot.com/
3.http://4ever-onedirection.blogspot.com/
4.http://keep-calm-and-love-onedirection.blogspot.com/
5.http://kate1d.blog.interia.pl/
6.http://1d-up-all-night.blogspot.com/
7.http://sweet-sounds-of-his-voice.blogspot.com/
8.http://only--love--me.blogspot.com/
9.http://i-wish-and-one-direction.blogspot.com/
10.http://people-are-changing.blogspot.com/
11.http://the-smell-of-two-hearts-1d.blogspot.com/

Pytania dla was:
1,Jak się nazywasz?
2.Lubisz zwierzęta?
3.Jaki jest twój ulubiony blog?
4.Jaka jest twoja ulubiona książka?
5.Jaki jest twój ulubiony film?
6.Skąd pomysł na bloga?
7.Co cenisz w innych?
8.Jakie jest twoje motto?
9.Opisz się w kilku słowacj.
10.Ulubiony członek 1D.
11.Ulubiony album 1D.

wtorek, 6 listopada 2012

Rozdział 6 „…musisz jeszcze zanieść walizki, przebrać się i uciec…”


Dziękuję tym osobą, które mają jeszcze ochotę czytać moje opowiadanie po tak długiej przerwie. Ten rozdział dedykuję właśnie wam kochane <33.

„-To drugie, ale nie byle jakim menadżerem – wypowiadając to otworzył mi drzwi, a moim oczom ukazał się…”

…obrazek płaczącego chłopaka w farbowanych blond włosach, śmiejącego się z niego chłopaka z burzą loków na głowie i gitarą w ręku, o matko jaki ten instrument piękny zawsze taki chciałam mieć, zacięcie o czymś rozmawiającego mulata z najnormalniejszym chyba chłopakiem w tej limuzynie, a na dokładkę chłopak w bluzce w paski wpatrzony w telefon jak w obrazek. Już wiedziałam, że to jest 1D. Zespół, na którego widok chce mi się rzygać tęczą.
-O rany wujek, zapomniałam mojej gitary – palnęłam bez zastanowienia i w momencie wszyscy się na mnie spojrzeli. No może prawie wszyscy. Lokaty wciąż się śmiał, a pasiasty nie wystawiał głowy znad telefonu.
-To leć szybko, na co czekasz? – pośpieszał mnie wujek.
Wbiegłam po klatce na odpowiednie piętro i szybko włożyłam klucz do zamka, ale na moje nieszczęście gdy przekręcałam go złamał się. Jakoś wyciągnęłam złamaną część z zamka i zeszłam na dół do wujka i pokręconych debili.
-Dlaczego bez gitary? – spytał blondyn, a ja pokazałam w stronę wszystkich złamany klucz. Wujek oczywiście zaczął się śmiać.
-Panowie przedstawiam wam moją chrześnicę, która potrafi przełamać wszystko – po wypowiedzeniu tych słów pokazał na mnie.
-Ha ha, bardzo śmieszne wiesz? Tylko co ja zrobię bez gitary? Jak wystąpię bez instrumentu? – zaczęłam się powoli załamywać – Nie dostanę się do mieszkania, a jak się nie dostanę to nie wezmę gitary.
-Spokojnie. Pożyczę swoją – powiedział blondyn.
Tym razem dosłownie wszyscy włącznie z wujkiem spojrzeli na blondyna tyle, że wszyscy oprócz mnie mieli zszokowane miny. Już miałam mówić, że gram tylko na swoich instrumentach, bo na cudzych tak jakby no nie potrafię. Kwestia przyzwyczajenia. Ale wyprzedził mnie wujek.
-Niall, wiesz jak jest na przykład z ospą. Na początku jest tylko twoja, ale potem zaczynasz ją „rozdawać” innym, a oni biorą ją tylko z przymusu nie z własnej woli. Zuza ma tak z instrumentami tyle, że ona nawet z przymusu nie weźmie.
-Wujek, prościej byłoby powiedzieć nie dziękuję, ale wolę własną, osobistą.
-A propos własnych, osobistych gitar to się chyba obędziesz bez tej. W swoim domku w obozie masz kilka. Kazałem kupić, więc nie martw się i wsiadaj musimy już jechać. Przecież musisz jeszcze zanieść walizki, przebrać się i uciec.
Taa. „Uciec”. Raczej schować się przed obozowiczami i czekać, aż mnie ktoś znajdzie, ale o tym później. Zrobiłam tak jak wuj kazał. Wsiadłam do limuzyny i razem z wujkiem usiadłam naprzeciwko reszty. Podciągnęłam nogi na siedzeniu i założyłam słuchawki puszczając piosenkę Loren – Euphoria. Wspominałam już o moich tatuażach? No to właśnie najwyższa pora. Na moment obecny posiadam cztery tatuaże. Jeden widziała tylko moja przyjaciółka Alex, a mianowicie wytatuowana za lewym uchem taka mała gitarka. To był pierwszy tatuaż jaki zrobiłam, miałam wtedy 15 lat i na fałszywym dowodzie osobistym zrobiłam go w tajemnicy przed rodzicami. Drugi tatuaż w kolejności  zrobiony w wieku 17 lat to czarny ptak z rozpostartymi skrzydłami zaplątanymi w ciernisty krzew. Ma on swoje miejsce u nasady pleców. Trzeci zaś tatuaż jest ogromny i mieści się na widoku, a mianowicie zaczyna się on na kostce lewej nogi, a kończy w połowie uda. Jest to napisany po irlandzku tekst, który brzmi tak: „Moje imię jest tajemnicą dla wszystkich” wplątany w łodygi z kwiatami czarnych róż. Czwarty to czaszka wytatuowana na prawej łopatce. A wracając. Siedzę z nogami podciągniętymi tak, że widać w całej okazałości tatuaż na lewej nodze, któremu przygląda się pasiasty znad komórki myśląc pewnie, że tego nie widzę. Jest to trochę krępujące, ale da się wytrzymać. Droga na obóz przeciętnie trwa 2h, a minęło dopiero 30min. Ułożyłam się wygodnie na swoim miejscu opierając głowę o ramię wujka i próbowałam zasnąć. Traf chciał, że teraz tatuaż był jeszcze bardziej widoczny i każdy kto by chciał, mógłby przeczytać to co jest tam napisane. Ze zrozumieniem tego to już inna sprawa, bo zrozumie to tylko osoba, która zna irlandzki. Oby w tym samochodzie niebyło nikogo innego oprócz mnie znającego ten język. Po 10min udało mi się zasnąć przy dźwiękach piosenki Monsoon zespołu Tokio Hotel.

***Oczami Lou***

Ten tatuaż. Ja go gdzieś widziałem. I ten głos. Musiałem już kiedyś spotkać tę dziewczynę. Kiedy zasnęła szturchnąłem lekko Nialla i spytałem:
-Wiesz co znaczy ten napis na jej nodze? To chyba po irlandzku.
-Tak. Po irlandzku. I tak. Wiem co znaczy – odpowiedział.
-A powiesz mi co znaczy? – spytałem.
-Wytatuowane jest tam takie zdanie: „moje imię jest tajemnicą dla wszystkich
-Dzięki stary.
-Spoko zawsze do usług.
Znów zatopiłem się w myślach szukając momentu, w którym usłyszałem te słowa oraz osoby, która te słowa wypowiedziała. Po chwili znałem już odpowiedź. To jest ta tajemnicza dziewczyna, którą spotkałem wczoraj po występie, na tyłach terenu szkoły. Dobra wiadomość jest taka, że wreszcie znam jej imię, a zła to ta, że ona w ogóle nie zwraca na mnie uwagi. Dosłownie tak jakbym był powietrzem. Więcej uwagi poświęca swojej gitarze, a mnie wcale nie zauważa…

***

Oj ludzie co wam tak wolno z tymi komentarzami idzie? Mam prośbę niech każdy kto przeczyta ten rozdział zostawi po sobie komentarz. Nieważne jaki będzie czy złośliwy czy miły. Chcę po prostu zobaczyć ile was jeszcze zostało. x̾●̮̮̃̾•̃̾x

sobota, 3 listopada 2012

Rozdział 5 „…dziwne…”


Ugh… ten debilny budzik! A miałam taki ciekawy sen!, którego już niestety nie pamiętam (wiem jestem porąbana ;P). A wracając budzik wylądował roztrzaskany pod ścianą, a ja niechętnie zwlokłam się z łóżka i z wybranym zestawem ubrań (bez torby, z bluzą w ręku):
   ruszyłam do łazienki. Wzięłam rozbudzający prysznic poczym wytarłam się mięciutkim ręcznikiem i ubrałam w wybrane ciuchy. Rozczesałam wilgotne włosy i zostawiłam je na razie rozpuszczone. Nałożyłam lekki makijaż. Zeszłam do kuchni, spojrzałam na zegarek, na którym widniała godzina 6:00 i zrobiłam sobie płatki z mlekiem. Po skonsumowaniu śniadania wróciłam do łazienki i umyłam zęby. O godzinie 6:30 wyszłam z domu z słuchawkami w uszach i wolnym krokiem skierowałam się w stronę salonu fryzjerskiego na umówione farbowanie i przycinanie włosów. O godzinie 9:15 po wyjściu od fryzjera moje włosy wyglądały tak:
Ugh… ten debilny budzik! A miałam taki ciekawy sen!, którego już niestety nie pamiętam (wiem jestem porąbana ;P). A wracając budzik wylądował roztrzaskany pod ścianą, a ja niechętnie zwlokłam się z łóżka i z wybranym zestawem ubrań (bez torby, z bluzą w ręku):
   ruszyłam do łazienki. Wzięłam rozbudzający prysznic poczym wytarłam się mięciutkim ręcznikiem i ubrałam w wybrane ciuchy. Rozczesałam wilgotne włosy i zostawiłam je na razie rozpuszczone. Nałożyłam lekki makijaż. Zeszłam do kuchni, spojrzałam na zegarek, na którym widniała godzina 6:00 i zrobiłam sobie płatki z mlekiem. Po skonsumowaniu śniadania wróciłam do łazienki i umyłam zęby. O godzinie 6:30 wyszłam z domu z słuchawkami w uszach i wolnym krokiem skierowałam się w stronę salonu fryzjerskiego na umówione farbowanie i przycinanie włosów. O godzinie 9:15 po wyjściu od fryzjera moje włosy wyglądały tak:

 Zostały mi jeszcze 4h i 45min do przyjazdu wujka. Bo wiecie ja nie jeżdżę na obóz tak jak inni autokarem tylko po mnie przejeżdża wujek o 14, a reszta obozowiczów jedzie autokarem o 14:30. A wracając, zdecydowałam, że wstąpię jeszcze do centrum handlowego. Po 2h latania po sklepach zdecydowałam się wrócić do domu i przyszykować się na przyjazd wujka. Droga powrotna zajęła mi 45min. Po wejściu do domu od razu skierowałam się do mojego pokoju spakować do walizek zakupione ciuchy i dopakować jeszcze najpotrzebniejsze rzeczy. Po skończonej czynności zrobiłam sobie obiad: spaghetti. Po zjedzeniu miałam jeszcze 30min do 14, więc wzięłam laptopa i zaczęłam sprawdzać twittera i facebooka. Nic ciekawego. Czytałam właśnie jeden z portali plotkarskich, na którym były zdjęcia z wczorajszego występy 1D u mnie w szkole na zakończenie roku (taka główna sensacja, bo niby zwykła szkoła, a tu jacyś rozpuszczeni gwiazdorzy dają w niej mini koncert) kiedy usłyszałam dźwięk oznaczający nadejście esa. To od wujka: „Mała możesz już schodzić. Czekam na dole.” Pędem pobiegłam do pokoju po walizki, a w między czasie wysłałam esa do Alex: „Ja już jadę. Spotkamy się na miejscu x̾●̮̮̃̾•̃̾x .” Szybko założyłam buty i zwlokłam się z walizkami na dół po klatce schodowej uprzednio zamykając mieszkanie babci. Na dole od razu zauważyłam wujka, ale nie było tam jego samochody. Co dziwniejsze pod blokiem stała limuzyna z przyciemnianymi szybami, w której dostrzegłam oprócz szofera jeszcze kogoś, ale nie wiem kogo.
-Dziwne – mruknęłam do siebie.
-Co takiego dziwnego wypatrzyła moja mała księżniczka? – spytał wujek.
Zawsze kochał mnie tak nazywać. „Moja mała księżniczka”. Ja zresztą także uwielbiam kiedy tak do mnie mówi. No nic, pokazałam na limuzynę i powiedziałam:
-To.
-Co dziwnego jest w limuzynie?
-Limuzyna przed blokiem na starej ulicy. Na mojej ulicy. – powiedziałam obojętnie i dodałam: - A gdzie twój wóz?
-Tam – teraz to wujek pokazał na limuzynę, a ja wytrzeszczyłam oczy w niedowierzaniu i spytałam:
-Więcej obozowiczów czy wreszcie zostałeś menadżerem?
-To drugie, ale nie byle jakim menadżerem – wypowiadając to otworzył mi drzwi, a moim oczom ukazał się…


Chciałam wszystkich przeprosić za taką długą przerwę, ale straciłam wenę i przepraszam także za taki nudny ten rozdział oraz obiecuję, że w następnym będzie się już coś działo i będzie coraz więcej udziału 1D.Na koniec taki mały szantażyk:5kom = NN x̾●̮̮̃̾•̃̾xBuźki dzióbki <33.



sobota, 27 października 2012

Bardzo ważne info!!!


Ogłaszam koniec konkursu na współautora bloga!!! Niestety nikt się nie zgłosił, więc bloga będę kontynuować sama, a następny rozdział pojawi się już w przyszłym tygodniu (miejmy nadzieję ;P).


Mam pytanko, a mianowicie czy zechcielibyście czytać bloga z opowiadaniem nie o one Direction tylko o nadzwyczajnej dziewczynie i jej czwórce również nadzwyczajnych przyjaciół, którzy razem w piątkę tworzą coś co pomoże pokonać najpotężniejsze zło? W tej historii nie zabraknie niczego i nigdy niewiadomo co się zdarzy. Jeśli tak to podam tu na tym blogu niebawem linka do tego opowiadania (tylko najpierw będę musiała go utworzyć ;P). A tak na zachętę podam wam teraz prolog:



W 1945 roku powstała w Londynie nadzwyczajna szkoła z internatem o nazwie „exceptional” co znaczy „wyjątkowy”. Na świecie znajduje się jeszcze kilka takich szkół. Przez wszystkie lata uczęszczały do niej dzieci, które zostały wybrane przez Najwyższego. W szkole tej dzieją się niesamowite rzeczy, o których ludzie mogą tylko śnić. Do szkoły wstęp mają tylko uczniowie i nauczyciele oraz Rada Najwyższego składająca się z pięciu osób. Nikt z zewnątrz nie ma prawa przekroczyć murów szkoły.

W 2010 roku wybrana została 14 letnia Sammy Clifrd. Odrazy wiedziano, że jest nadzwyczajna, że jest tą, na którą czekano od wieków. Wraz z jej przybyciem wszystko zaczęło się nieznacznie zmieniać. Zmiany te dostrzegała tylko Rada Najwyższego lecz to miało się wkrótce zmienić.

Rok później wybrany został Nick Dark. 15 letni chłopak, który podobnie jak Sammy różnił się od innych. Rada nie wiedziała co to oznacza. Przepowiednia bowiem głosiła:

„Gdy przyjdzie czas w szkole pojawi się ta, której przybycia wszyscy oczekują. Czekać ją będzie trudny wybór między własnym życiem, a życiem miliardów niewinnych ludzi. Dokona ona właściwego wyboru, a gdy to nastąpi będzie gotowa zgładzić nieśmiertelnego.”

Wraz z przybyciem nadzwyczajnego chłopca wszystko się skomplikowało. Pojawiły się dwie nowe przepowiednie:

„Na złą drogę zejdzie lecz się nawróci. Pomocy potrzebować będzie i pomocy tej dostanie. Bowiem 
kto na pomoc zasługuje, pomoc tę otrzyma.”

Druga przepowiednia zwiastowała nadejście nowych nadzwyczajnych:

„Błędy popełnia jak każdy inny lecz oni je wybaczają. Bez nich żyć można, ale tylko połowicznie. Są częścią duszy innych, a bez duszy życie jest niekompletne. Uczucie im towarzyszące ma wielką moc, a dobrze wykorzystane potrafi zdziałać cuda.”

Jak głosiła przepowiednia w 2012 roku w szkole pojawiło się trzech nowych uczniów wybranych przez Najwyższego. Pierwszą osobą była Stivie Rey 16 letnia dziewczyna. Drugą osobą była bliźniacza siostra Stivie, 16 letnia Kimiko Rey. Trzecią osobą był 16 letni chłopak o imieniu Erik Night. Rada niemiała już pojęcia co to znaczy, ale nie poddawała się lecz szukała odpowiedzi w imię wyższego dobra.

Witajcie w nadzwyczajnej szkole dla wybranych, w której nigdy niewiadomo co się zdarzy.

piątek, 19 października 2012

Konkurs na współautora bloga!!!

Ogłaszam konkurs na współautora bloga (!!!) iż gdyż mam lekkie zacięcie twórcze (heh). Każdy kto chce nim zostać musi wysłać zgłoszenie na mojego maila: alexxdd00007@interia.pl

Co ma zawierać zgłoszenie:

-imię lub pseudonim;
-blogi jakie prowadzi (o ile jakieś prowadzi);
-rozdział (max - 1 strona w wordzie), (w rozdziale musi być obowiązkowo zawarta przemiana - zmiana wyglądu - Zuzy/Livii i coś czym mnie zaskoczycie);
-krótki opis przebiegu zdarzeń jaki przewiduje;

Osobę która wygra powiadomię e-milem!!!

niedziela, 30 września 2012

Rozdział 4 „…jutro na nowo poznam swoje prawdziwe imię…”


„Zawsze na pytanie ‘Jak się nazywasz?’, które padało dosyć często odpowiadałam ‘Zuza’. Nawet nie wiem dlaczego, a moje prawdziwe imię brzmi…”…sama nawet nie pamiętam. Od tak dawna nie podawałam nikomu mojego prawdziwego imienia, że sama już nawet zapomniałam jak ono brzmi. Moi rodzice mówią do mnie ‘rybko’, albo ‘skarbie’ te słodkie ksywki jakimi mnie obdarowują zawsze jak mnie widzą doprowadzają mnie do szału. To między innymi dlatego zgodziłam się uczyć w liceum w Londynie. Ta decyzja miała plusy i minusy. Tak, więc moje prawdziwe imię na dzień dzisiejszy zna tylko mój wujek, który prowadzi obóz muzyczny, na który jutro się wybieram. Jest on również menadżerem tego zespołu One Direction. Tak rozmyślając doszłam właśnie do bloku, w którym mieszkam razem z babcią. Przechodząc przez salon rzuciłam tylko krótkie ‘siema’ do babci i wleciałam na schody. Ale zaraz co babcia robi o 13 w domu? Przecież ona ma kawiarenkę, w której teraz powinna być. Szybko cofnęłam się do salonu i stając przed babcią spytałam:

-Babciu, ty nie w kawiarence?

-Nie. Zatrudniłam na wakacje pewną młodą dziewczynę. Skoro ty jedziesz na obóz to pomyślałam, że to dobry pomysł, w końcu sama nie dam rady się nią zająć.-Tak to dobry pomysł, a teraz muszę lecieć się spakować.Weszłam do swojego pokoju i wyciągnęłam walizkę z szafy. Spakowałam do niej pełno ciuchów, bieliznę, kosmetyki, prostownicę, suszarkę, lokówkę, szczotkę i wiele innych rzeczy potrzebnych na dwa miesiące wakacji. Z trudem zasunęłam walizkę i postawiłam ją koło łóżka. No to byłoby na razie na tyle jeszcze jutro przed wyjściem dopakuję ostatnie rzeczy i gotowe. Spojrzałam na zegarek jest już 22:17 trzeba by było wyszykować się i położyć żeby być jutro wypoczętą. Tak też zrobiłam. Wyciągnęłam z szafki piżamę i poszłam do łazienki. Wyszłam z niej po jakichś 45 minutach gotowa do spania. Ustawiłam jeszcze budzik na 5:00 i położyłam się spać rozmyślając o tym, że jutro na nowo poznam swoje prawdziwe imię.

piątek, 28 września 2012

Rozdział 3 „…moje imię jest tajemnicą dla wszystkich…”


Rozdanie świadectw odbyło się po wygłoszeniu przez dyra nudnej przemowy dłużącej się w nieskończoność. Kiedy podeszłam po swoje świadectwo dyrekcja jak i nauczyciele wywalili gały na wierzch, a szczęki opadły im prawie do samej ziemi. To wszystko spowodował mój strój. Kocham takie widoki między innymi dla nich chodzę jeszcze do tej budy. To samo było kiedy podeszła do nich Alex. Teraz trwa występ tych, jak im tam?, One  Direction? Tak, chyba tak się nazywa ten zespół. Jak ja ich nienawidzę. Dlatego też stoję teraz z założonymi słuchawkami, słuchając muzy, a dokładnie rapu. Może i nie wyglądam na dziewczynę z takim charakterem słuchającej rapu, ale wygląd często myli. Tak jak to się mówi „nie oceniaj książki po okładce”. Z nudów zaczęłam też pisać sms-y z siostrą, która została w Polsce. Tak mam siostrę. Jest młodsza ode mnie o 2 lata. A wracając do tego momentu. Mianowicie ten zespolik śpiewa już 7 piosenkę z rzędu i wygląda na to, że nie mają zamiaru skończyć. Mam dość! Zdjęłam słuchawki i podeszłam do Alex.
-Słuchaj, ja lecę. Muszę się jeszcze spakować – powiedziałam i oddaliłam się od przyjaciółki.
Idę na tyły terenu szkolnego, gdzie za siatką oddalony jest o parę metrów, można powiedzieć, że o najwyżej 10 metrów las, którym dojdę najszybciej do domu. Cholera jasna! Kiedy tam siedziałam to katowali mnie tymi dennymi piosenkami, a teraz słyszę takie oto słowa: „Dziękujemy wszystkim! To już niestety koniec, ale zapraszamy na nasz koncert, który odbędzie się tuż po wakacjach!” i takie tam pierdoły. Doszłam do siatki. Ma ona na oko tak gdzieś 1,5 metra wysokości. Zdjęłam szpilki i przerzuciłam je na drugą stronę poczym wdrapałam się na ogrodzenie i zeskoczyłam bezszelestnie poza teren szkoły przykucając lekko co wyglądało tak jakbym jak jakiś wampir czaiła się na ofiarę poruszając się bezdźwięcznie. Teraz wystarczy tylko przejść kawałek przez las i już jestem w domu.
-Piękna, odważna, zadziorna i zwinna. Pominąłem coś? – spytał mnie ktoś kogo nie poznałam po głosie, więc na bank go nie znam. Wiem tylko, że to mężczyzna.
-Pominąłeś cechy takie jak pyskata, chamska, oporna, wredna, wybuchowa i tym podobne. Same zalety jak widać. Mogę tak wyliczać do wieczora, ale muszę iść się spakować, więc jak widać nie mam czasu. – powiedziałam i uśmiechnęłam się pod nosem sama do siebie.
Ruszyłam w stronę lasu nawet nie sprawdzając kto to był. Jednak jeszcze zanim weszłam do lasu poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
-A czy mogę chociaż poznać twoje imię? – spytał.
-Twoje imię jest dla mnie zagadką, natomiast moje imię jest tajemnicą dla wszystkich. Nawet dla przyjaciół – odpowiedziałam.
Nieznajomy powoli zsunął swoją rękę z mojego ramienia, a ja zaczęłam się zagłębiać w lesie rozmyślając nad tym co przed chwilą powiedziałam. To prawda nikt oprócz mnie i mojej rodziny nie zna mojego prawdziwego imienia. Nigdy nikomu nie mówiłam jak się nazywam. Zawsze na pytanie „Jak się nazywasz?”, które padało dosyć często odpowiadałam „Zuza”. Nawet nie wiem dlaczego, a moje prawdziwe imię brzmi…

-------------------------------------------------------------------------------------------

Ta dam i mamy rozdział 3!!! Tak się cieszę, że udało mi się go napisać. Miałam pewne problemy z napisaniem tego oto rozdziału, ale udało się i jest. Moim jakże skromnym zdaniem wyszedł całkiem dobry, ale to wy ocenicie. Bardzo proszę o komentarze <33.