niedziela, 24 lipca 2016

Rozdział 13 "...Czy ona da się poznać?..."

Wyjaśnienia:
Przepraszam wszystkich za tak długą przerwę w aktualizowaniu opowiadania i choć chciałabym się wytłumaczyć dlaczego tak było to niestety nie mogę ponieważ są to sprawy mocno zagłębione w moją rodzinę oraz moje życie. 
I tak, wiem, że 1D zawiesili swoją działalność ale to i tak nie powstrzyma mnie przed doprowadzeniem opowiadania do Happy Endu!!! ;) 
Miłego czytania!!!! :3 
Ps. Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze zagląda... ;)


Rozdział 13 „…Czy ona da się poznać?...”

-A nie mówiłam, że przyjdzie? – spytała Alex i dała mi stójkę w bok dodając: - Uśmiechnij się. Coś ty taki przerażony? Przecież to nie ty biegłeś po tym pomoście. Chyba, że… chyba, że ona ci się podoba…


-Podoba? – odpowiedziałem. Zawachałem się lekko zanim dodałem - Nie no, nie ma opcji żeby tak było. Coś Ci się uroiło w głowie. – zakończyłem swoją wypowiedź. Chociaż ona w sumie może mieć trochę racji bo sam nie wiem co mam o niej myśleć, w końcu skopała mnie, wrzeszczała na mnie, i wydaje się być bardzo dziwną osobą jednak wywołuje u mnie dziwne uczucia, których nie sposób zrozumieć. Nie wiem sam czy to coś pozytywnego czy wręcz przeciwnie. Jak spotkałem ją za pierwszym razem (czyli dzień wcześniej) wydawała się być normalną osobą o spokojnym charakterze i nutką tajemniczości, a teraz widać jaka jest jej prawdziwa osobowość. Dziwnym jest to, że mnie to intryguje i w pewien sposób zachęca do zagłębienia się w poznawanie jej. Tylko pytanie: Czy ona da się poznać?
Spojrzałem znów w stronę wody i zobaczyłem, że Zuza pływa na środku jeziora i śmieje się z czegoś. 

Zaciekawiony spytałem resztę:
-Z czego ona się tak śmieje? – w odpowiedzi usłyszałem tylko Alex, która kazała mi się wsłuchać w jej rozmowę z bratem.
-Zuz no weź no wyłaź z tej wody. Zrób to dla brata. Dla swojego kochanego braciszka. No proszę. – Emanuel jęczał jak małe dziecko na co Zuza odpowiadała mu śmiechem.
-A może tak przyjdziesz tu popływać ze swoją ukochaną młodszą siostrzyczką? No chyba, że Ty i Twoi koledzy boicie się, że pokonam was nawet w wodzie – mówiąc to znów wybuchła śmiechem.
-Dobra Mała sama tego chciałaś! – jakoś dziwnie się uśmiechnął mówiąc to… - Chłopaki czas złapać naszą złotą rybkę!
-Emanuel i tak wszyscy wiemy, że nic jej nie zrobicie, a ona nie dość, że was pokona to jeszcze zrobi to co najbardziej uwielbia! – oj Alex chyba wie co się za chwilkę stanie bo to była chyba próba nakłonienia ich do zmiany planu. Bądź zwyczajnie chce pomóc Zuzie bo wie, że nie da rady.
-Oj Alex, Alex. Nie przestraszysz nas! – odpowiedział jej uśmiechając się perfidnie.
-Żeby nie było, że nie ostrzegałam! –odpowiedziała mu i zwróciła się do nas – Patrzcie teraz uważnie i czekajcie na mój sygnał gotowi do ucieczki – powiedziała po czym ruszyła w kierunku krzaczka  z ogromnymi jakby przerośniętymi liśćmi, jedynego takiego w tej okolicy.

One definitywnie coś knują. A patrząc z perspektywy dzisiejszego dnia na zachowanie Zuzy, można się wszystkiego po nich spodziewać. Grupka chłopaków zdjęła ciuchy zostając w samych bokserkach i zaczęli wchodzić do wody. Alex w tym czasie przygotowała sześć dużych liści z krzaczka, a resztę poturbowała tak, że wyglądały jak konfetti. Wzięła przygotowane liście i podeszła do pomostu gdzie ładnie je ułożyła. Przeniosłem swój wzrok na jezioro gdzie grupka chłopaków stała w kilkumetrowych odstępach od siebie wpatrując się w wodę naokoło siebie. Rozejrzałem się i zauważyłem, że nigdzie nie ma Zuzy. Jeden z chłopaków wrzasnął i zaczął się rozglądać nerwowo dookoła siebie. Zaobserwowałem to samo u pozostałych 4. Został jeszcze tylko brat Zuzy, który właśnie w tym momencie tak samo zareagował. Kilka sekund później przy brzegu wynurzyła się z pod wody niebiesko włosa dziewczyna i cicho zaczęła się podkradać do ubrań pozostawionych przez jej brata i resztę jego grupy. Wzięła wszystkie po czym część podała Alex i zaczęła znacząco machać na nas ręką. Podeszliśmy do nich szybkim tempem i Alex krzyknęła głośno „Spadamy!!”. Kątem oka zauważyłem, że Zuza trzyma w jednej ręce sześć par męskich bokserek. Już było wiadomo co knuły….

wtorek, 2 kwietnia 2013

Podziękowanie i informacja ;**


Dziękuję wszystkim za miłe słowa. Okazało się, że to tylko torbiel. Czeka mnie teraz operacyjne usunięcie torbieli i wszystko powinno wrócić do normy ;).

Te słowa kieruję do tych, którzy jeszcze czasem zaglądają na mojego bloga: przepraszam za moją długą nieobecność i obiecuję, że nowy post powinien pojawić się między 10, a 20 kwietnia.

Swoją drogą jestem ciekawa ile was jeszcze zostało. Jeżeli możecie to poprosiłabym każdą odwiedzającą osobę o pozostawienie po sobie komentarza. Nawet jeżeli ma być to zwykła „.”. Z góry dziękuję <33.

czwartek, 17 stycznia 2013

Zawieszam!


Przepraszam za to co teraz zrobię, ale muszę zawiesić bloga na kilka dni, które spędzę nie gdzie indziej jak w szpitalu na badaniach. Lekarze podejrzewają u mnie nowotwór (hura ja-szkoda tylko, że nie ma się z czego cieszyć). Więc tak jak już napisałam kilka dni spędzę w szpitalu, gdzie będę odcięta od komputera. Może uda mi się coś wstawić przez telefon, ale wątpię. Wasze blogi oczywiście będę odwiedzać regularnie gorzej z komentarzami, ale postaram się komentować w miarę możliwości. Jeżeli macie do mnie jakieś pytania to będę dostępna codziennie przez te kilka dni na gg pod tym numerem: 45697026 o 15-16 jeżeli oczywiście nie będę miała w tym czasie badań.

To do napisania kochani! Życzcie mi szczęścia i żeby okazało się, że to tylko jakaś pomyłka i żeby nie było tak jak w tej piosence:

czwartek, 10 stycznia 2013

Rozdział 12 „…Chyba, że… chyba, że ona ci się podoba…”


***Oczami Zuzy***

Genialnie! Przez nich mam poranne biegi po 15! Zajebiście! Ale nie czas na użalanie się nad tym ważniejsze jest to jak ja mam teraz zwiać. Mogę zgubić ich przy rzeczce, albo mocno przyspieszyć i jak znikną z mojego punktu widzenia wdrapać się na drzewo. Albo też pobiec prosto nad jezioro i skoczyć z pomostu do wody, bo przecież kto normalny przy zdrowych zmysłach będzie skakał za mną? A więc padło na wyjście trzecie. Przyspieszyłam, żebym w razie problemów typu: ktoś jest tak samo pojebany jak ja, żeby wskoczyć do wody w ciuchach; mogła jakoś jeszcze się wyplątać.
-Hej siora! Zwolnij trochę! Kumple mi padają! – wrzasnął mój brat.
To znaczy, że mam na ogonie nieźle pojebanych gości, a na ich czele stoi mój brat, który jest równie pojebany jak ja. Miejmy nadzieję, że przynajmniej zrobi mu się żal włosów postawionych na żel i daruje sobie kąpiel w jeziorze.
-Sorry! Nie moja wina, że wziąłeś sobie do grupy cieniasów! – odkrzyknęłam mu i biegłam dalej.
„Szczęście czy rozum pomogło mi w wybraniu właśnie tych butów – pomyślałam – łatwiej się w nich biega”. Żeby jeszcze bardziej utrudnić im złapanie mnie – co na marginesie mówiąc nigdy by im się nie udało – zaczęłam biegać „ślaczkami” między drzewami, a prościej mówiąc zaczęłam skręcać co chwila w inną stronę, żeby ich trochę zmylić no i oczywiście zmęczyć. Ja osobiście należę do szkolnej drużyny biegaczek co właśnie w takich chwilach jest bardzo pomocne. Między drzewami zauważyłam już taflę wody, do której zmierzałam. 
(tylko pomost wyszczerbiony)

Przyspieszyłam jeszcze bardziej. Kątem oka zobaczyłam Alex i zespół niedaleko pomostu, tak gdzieś z 50m od niego. Nie zwróciłam na nich większej uwagi tylko skupiłam się na pomoście. Ten pomost jest już trochę stary co skutkuje tym, że jest „szczerbaty” dlatego też, żeby przejść do końca potrzeba wielkiej uwagi. Ale ja nie mam czasu na ostrożność dlatego muszę zdać się na szczęście, którego na marginesie posiadam ostatnio mało. Przyspieszyłam do maksimum.
-Siostra nie wygłupiaj się! Nie biegnij po tym! Zabijesz się! – wrzasnął Emu.
-Nie ma szans! Już postanowiłam i tak zrobię! – odpowiedziałam.
-Dalej Zuz! Dasz rade! – zaczęła mnie dopingować Alex.
„Dziesięć metrów do pomostu. Już nie ma odwrotu.” I zaczęłam biec po deskach, po których się dało.
-Już mnie nie złapiesz strusiu! – wrzasnęłam do brata.
Wybiłam się z ostatniej deski i skoczyłam do wody na bombę wydając z siebie psychopatyczny krzyk.

***Oczami Louisa***

Stoimy tu już jakiś czas, a jej nadal nie ma. Może nie przyjdzie? Może powiedziała tak tylko po to żeby nas spławić? Może.
-Ona raczej nie przyjdzie. – powiedziałem do jej kumpeli.
-Przyjdzie zobaczysz zanim się obejrzysz ona… - nie dokończyła ponieważ przerwał jej ktoś krzycząc:
-Siostra nie wygłupiaj się! Nie biegnij po tym! Zabijesz się!
Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem Zuzę biegnącą prosto na wyszczerbiony pomost.
-Nie ma szans! Już postanowiłam i tak zrobię! – odpowiedziała mu przyspieszając jeszcze bardziej.
-Ymm… ona chyba nie ma zamiaru biec w tym tempie po tym rozwalonym pomoście, a na koniec skoczyć prawda? – spytałem trochę zaniepokojony.
-Właśnie taki ma zamiar. Moja kochana wariatka. – odpowiedziała mi Alex po czym dodała: - Dalej Zuz! Dasz rade!
I wbiegła na pomost… zakryłem oczy, żeby tego nie widzieć. Usłyszałem taki z lekka psychopatyczny krzyk i plusk. Otworzyłem oczy i zobaczyłem wynurzającą się z wody Zuzę i stojących na brzegu sześciu kolesi.
-A nie mówiłam, że przyjdzie? – spytała Alex i dała mi stójkę w bok dodając: - Uśmiechnij się. Coś ty taki przerażony? Przecież to nie ty biegłeś po tym pomoście. Chyba, że… chyba, że ona ci się podoba…

                                ***
Przepraszam, że tak późno dodaję, ale ostatnio chodzę cała rozkojarzona ponieważ 14 mam badanie USG bo mam jakieś problemy z żołądkiem od momentu kiedy zaczęłam brać tabletki na nerki. Wiem jestem pechowa :C jak nie nerki to żołądek, albo oba na raz tak jak teraz. Ale zdarza się nie?
A teraz odnośnie następnego rozdziału. Pojawi się on, albo w ten weekend, albo dopiero 15 zależy jak się wyrobię.
Rany to mój pierwszy rozdział w tym roku. Dziwnie się czuje z tym. W szkole ciągle się mylę i piszę 2012 zamiast 2013 C:

piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział 11 „…z drzewa dobiegł przeraźliwy pisk i Zuz zaczęła spadać…”


***Oczami Louisa***
„Dziewczyna pisnęła i zachwiała się tracąc równowagę przez co zaczęła spadać…”
…w ostatnim momencie złapałem ją za rękę co spowodowało, że zwisała swobodnie. Swoją drogą jest strasznie lekka.
-Debilu! Czy ty nie wiesz, że nie budzi się osoby która zasnęła na drzewie?!
***Oczami Alex***
Staliśmy i czekaliśmy aż Louis wdrapie się na drzewo i sprowadzi do nas Zuz, ale coś długo mu to zajmowało, więc podjęłam rozmowę przerywając ciszę:
-To macie jakiś pomysł na ostatni koncert?
-Hmm… pomyślmy. No ja to poszedł bym w jakieś fajerwerki, super mega oświetlenie jakiego jeszcze nikt nie widział i my. One Direction jako główna atrakcja – powiedział Zayn.
Kolejny raz tego dnia zrobiłam „faceplam” i zapytałam:
-Wy w ogóle wiecie na czym polega „The End”? – pokiwali przecząco głowami – widzę, że będę musiała wam to wytłumaczyć. „The End” polega na tym, że każdy uczestnik obozu, który się zgłosi będzie występował przed wszystkimi, a ten kogo wybiorą jurorzy, czyli wy, nagra z wami płytę.
-Aaa… - powiedzieli równocześnie.
-To ja nie mam pomysłu, a wy? – powiedział Zayn.
-No ja mam pewien pomysł, ale to Zuza jest nam do tego potrzebna bo ona zna szczegóły. – powiedziałam.
-Ale ona jest poszukiwaną, więc jak może nam pomagać w organizacji? – spytał Liam.
-Trafiłeś w dziesiątkę. Otóż może. Po prostu musimy ją zaprosić do współpracy.
-To na czy mniej więcej polega ten pomysł? – spytał Niall.
-Czułam, że któryś, w końcu zapyta. Polega to na…
Niedane mi było skończyć ponieważ z drzewa dobiegł przeraźliwy pisk i Zuz zaczęła spadać. Na szczęście Louis ją złapał. Szkoda tylko, że zrobił to wtedy kiedy ona spadając stanęła na gałęzi i już nic jej nie groziło.
-Debilu! Czy ty nie wiesz, że nie budzi się osoby która zasnęła na drzewie?! – wrzasnęła moja przyjaciółka.
-Nie wiedziałem! Pierwszy raz spotkałem osobę, która zasnęła na drzewie! – odpowiedział jej równie donośnie Lou.
-Puść mnie! – zażądała Zuz.
-Spadniesz – odpowiedział już spokojnie pasiasty.
-Jak mam do jasnej cholery spaść jak stoję na drzewie?!
-Ano chyba, że tak.
Louis puścił Zuzę i oboje zaczęli schodzić z drzewa. Kiedy już zeszli Zuz obdarowała Lou jeszcze jednym gniewnym spojrzeniem i utkwiła wzrok we mnie.
-Szedł ktoś za wami? – spytała.
-Nie – odpowiedziałam.
A jednak. Zza drzew wyłoniła się grupka sześciu osób kierująca się w naszą stronę szybkim krokiem.
-Się zacznie – powiedziała niebiesko włosa z lekka zniesmaczona – czekajcie na mnie po drugiej stronie jeziora. Wiesz tam gdzie to się stało po raz pierwszy.
I zniknęła między drzewami…

                                ***

Hej! Witam po świętach! Przed nami sylwester, a ja mam do was takie małe pytanie odnośnie opowiadania. A mianowicie co myślicie o tym, żeby dodać do opowiadania wątki Fantazy? Bo ja wiem coś w stylu wróżek, czarodziejek lub czegoś podobnego? Swoje opinie wyrażajcie w komentarzach lub pisząc do mnie na gg: 45697026
 A teraz coś odnośnie waszych komentarzy. Jeżeli ktoś sądzi, że nie zaglądam w zakładkę spam to się myli. Zaglądam tam równie często co na bloga. "Ogłaszam więc wszem i wobec, że od tej pory każdy spam dodany pod rozdziałem zamiast w zakładce spam będę usuwać oraz ignorować bloga osoby, która go dodała w nieodpowiednim miejscu!"
Jeszcze jedno odnośnie komentarzy: anonimy się podpisują!
 Następny rozdział pojawi się niebawem!
Życzę wszystkim pijanego sylwestra i dobrej zabawy w towarzystwie najbliższych!

O i przepraszam za to, że rozdział krótki, ale jakoś tak wyszło <33.


sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 10 „…Śliwka na sośnie…”


***Oczami Zuzy***

Weszłam do mojego pokoju. Był to pokój sporej wielkości o dębowych ścianach i podłogach z drewnianych płytek. Pod jedną ze ścian stało łóżko z czarną pościelą i śnieżnobiałymi poduszkami. Naprzeciwko łóżka stała szafa, pod którą postawiłam swoje walizki. Pokój był podzielony pomiędzy cztery pasje:
1)muzyka – pod ścianą stały gitary, a obok na biurku leżał zeszyt do nut na wypadek nagłego natchnienia;
2)taniec – na półce postawione było radio, obok kilka płyt ze starannie dobraną muzyką i parę zdjęć z konkursów tanecznych;
3)rysowanie – na łóżku leżał rysownik, na półce po prawej stronie łóżka leżały potrzebne do rysowania przedmioty, a po lewej stronie - płótna;
4)skating – pod ścianą stało kilka deskorolek – tych zwykłych jaki i weydbordów (deskorolek z dwoma kołami sprawdźcie sobie w Google).
Podeszłam do walizki i zaczęłam w niej szperać. Po krótkim namyśle wybrałam to:

Przebrałam się i umalowałam. Gotowa zeszłam na dół. Co mnie zdziwiło? To, że te dwa debile, których skopałam opowiadali jak to dali mi się pobić. Żenada. No nic. Jak gdyby nigdy nic weszłam do kuchni i wyciągnęłam z lodówki  7up po czym wyszłam z domku. Skierowałam się powolnym krokiem jako, że  miałam jeszcze dziesięć minut do przyjazdu autobusu obozowego, w stronę domku wujka. Weszłam bez pukania wypijając kolejnego łyka z puszki i powiedziałam do wujka:
-Wiesz, że tych pięciu oszołomów to kretyni?
-Wiem. I mam nadzieję, że pomożesz mi nad nimi zapanować.
-Spokojnie. Już zaczęłam. Mam nadzieję, że po dzisiejszym będą mieć do mnie szacunek, albo po prostu będą mi ciągle podpadać co będzie kończyć się tak samo jak dzisiaj. – powiedziałam spokojnie po czym upiłam z puszki kolejnego łyka.
-Który oberwał?- spytał wujek również spokojnie.
-Jak ty mnie dobrze znasz. Mmm… niech pomyślę. Pasiasty i mulat – odpowiedziałam kończąc napój i kierując się w stronę kosza.
-Louis i Zayn księżniczko. Tak się nazywają. Swoją drogą dwóch na raz? Pobiłaś rekord.
-Już dwa miesiące temu pobiłam rekord.
-Ilu się nawinęło?
-Ze czterech, pięciu góra sześciu. Wracałam późno do domu, było ciemno i przez pomyłkę skręciłam w ślepą uliczkę. Jakichś kolesi ostro wciętych weszło tam razem ze mną. Nie moja wina, że im się oberwało po prostu byli nachalni i pomylili mnie z jakąś dziwką. – ostatnie zdanie wypowiedziałam z niewinną minką.
-Oj dziewczyno, dziewczyno. Co z ciebie wyrośnie?
-Śliwka na sośnie – odpowiedziałam tak jak zawsze odpowiadałam w dzieciństwie po czym oboje wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem.
Po rozmowie z wujkiem skierowałam się w stronę lasu. Tam znalazłam odpowiednie drzewo, na które leniwie wlazłam i siadając oparta o korę czekałam aż ktoś mnie znajdzie…
***Narracja trzecio osobowa***
Wszyscy obozowicze zebrali się w „muszli koncertowej”. Na scenie znalazł się Paul (wujek Zuzy) i prosząc o ciszę zaczął powitanie:
-Witam wszystkich na obozie „The music is my live”! W tym roku mamy kilku gości specjalnych. Są nimi chłopcy z One Direction! Chłopcy zapraszam na scenę.
Wszyscy obozowicze zaczęli bić brawa, a dziewczyny piszczeć. Paul kontynuował swoją wypowiedź:
-W tym roku tak jak w zeszłym obóz zostanie oficjalnie rozpoczęty grą „znajdź mnie”. Dla osób które były z nami w zeszłym roku zabawa ta nie jest obca, ale dla naszych nowych nabytków jest całkiem obca. Polega ona na tym, że dzieleni jesteście na grupy po sześć osób i szukacie kogoś później powiem kogo. Kiedy znajdziecie już tę osobę musicie ją całą grupą doprowadzić tutaj. Jest jedno ostrzeżenie: lubi uciekać. Grupa która doprowadzi tu poszukiwanego/poszukiwaną wygrywa. Nagrodą jest „The End”. A tłumacząc: grupa, która wygra organizuje po swojemu ostatni koncert lata.
Po podzieleniu obozowiczów (one Direction było w grupie razem z Alex) Paul przeszedł do najważniejszej części gry:
-Osobą, którą trzeba znaleźć jest Zuza, moja chrześnica.
Zayn i Louis wydali ledwie słyszalne pomruki niezadowolenia, jednak Alex je usłyszała, ale wolała spytać się o to później.
-Zabawę czas zacząć! – wykrzyczał do mikrofonu Paul.

***Oczami Lou***

Skierowaliśmy się całą grupą w stronę jeziora, jednak zatrzymała nas Alex (poznali się gdy ich do siebie przydzielono).
-Źle. Nie tam. Lepiej pójść w las.
-Wolałbym jednak nad jezioro. Ma niebieskie włosy, więc nad jeziorem łatwiej wtopi się w tło, a w lesie zaraz ktoś by ją zauważył – odpowiedział Niall.
-Co?! Farbnęła włosy i nic nie pisnęła?! Pożałuje, że się urodziła. Niech no ja ją tylko dorwę w swoje ręce – powiedziała jedyna dziewczyna w naszej grupie.
-Nie radzę. Ostra z niej laska – powiedział Harry.
-Wiem. A właśnie. Zayn, Louis coś czuję, że już was dopadła.
-Nieważne. – mruknąłem i ruszyłem w stronę jeziora.
-Zapomniałeś? Idziemy do lasu. Ona tam jest.
-Skąd wiesz? A może wyleguje się gdzieś nad jeziorem i śmieje się z tych którzy poszli szukać jej do lasu? – spytałem zdenerwowany.
-Bo napisała mi eskę – odpowiedziała wpatrując się w swoje pomalowane na różowo paznokcie.
-Niby czemu miała by ci pisać gdzie jest? – spytałem próbując zatuszować zdziwienie sarkazmem.
-Bo jest moją BFF? – spytała retorycznie z nutką sarkazmu.
-A. Chyba, że tak.
Poszliśmy więc wszyscy do lasu.
-To masz jakiś pomysł, gdzie ona może być? – spytał Harry.
-Na drzewie. – odpowiedziała.
-Dużo się dowiedzieliśmy. – powiedział Li sarkastycznie po czym dodał – Widzisz ile tu jest drzew? To nam zajmie wieki.
Dziewczyna zrobiła „faceplam” i odpowiedziała:
-Wciąż zapominacie, że to moja BFF. Tędy – pokazała ręką na północny-wschód.
Szliśmy chwilę bo zaledwie 5min., i zatrzymaliśmy się. Dziewczyna rozejrzała się dookoła, i gdy stwierdziła, że w pobliżu nikogo nie ma powiedziała:
-Zuz złaś.
Cisza.
-Zuz złaś.!
Cisza.
-Zuz złaś bo ci dupę skopie!
Cisza.
-Mocno ją wkurzyliście. Gratuluję. Teraz trzeba po nią wejść. Ktoś na ochotnika?
Cisza.
-No bez przesady ja mam wejść? Przecież ja nie mogę. Zobaczcie jak ja jestem ubrana. Tak się nie da.
Alex ubrana była tak:
-No raca tak się nie da. Lou wchodzisz. – powiedział Li.
-Ja? Czemu ja? Grzeczny byłem. – odpowiedziałem.
-Ty. Bo jesteś do tego najlepiej z nas ubrany. I grzeczny nie byłeś. Podpadłeś dziewczynie stary. To największy grzech. – odezwał się Niall.
-Harry poratujesz?
-Sory stary. Nie da rady.
-Dzięki – mruknąłem.
Zacząłem wspinać się po drzewie. Nie wiem dlaczego mamy ufać tej dziewczynie. Przecież na tym drzewie nikogo nie ma! Po chwili jednak zmieniłem zdanie. Moim oczom ukazała się siedząca na gałęzi, oparta o korę, niebiesko włosa dziewczyna słuchająca przez słuchawki muzyki z zamkniętymi oczami. Na początku sądziłem, że po prostu nas nie słyszała przez muzykę, ale po chwili okazało się, że śpi. Śpi?! Jak można zasnąć na drzewie?! Przecież to niebezpieczne jak się jest na takiej wysokości! Szturchnąłem ją lekko żeby się obudziła, ale to nic nie dało. Szturchnąłem ją, więc mocniej co nadal nic nie dawało. Postanowiłem zrobić to po swojemu, a nie tak jak inni to robią. Zbliżyłem się do niej i wrzasnąłem jej do ucha słowo „wstawaj”. Dziewczyna pisnęła i zachwiała się tracąc równowagę przez co zaczęła spadać…


**********************************************************

Jako, że rozdział jest dość długi zastanawiam się nad dodaniem kolejnego dopiero po świętach. Ale o tym zadecydują już wasze komentarze.
Jeżeli macie jakieś pytania odnośnie opowiadania, albo jakieś pomysły piszcie na moje gg:
45697026
Buźki <33. Pamiętajcie o komentarzach.



wtorek, 18 grudnia 2012

Rozdział 9 „…Oj członek boli?…”


***Oczami Zuzy***
„Podniosłam rękę z zamiarem przyłożenia mu w twarz. Jeszcze chwila. Jeszcze tylko centymetry. 10cm. 5cm. I…”
I ktoś zacisnął dłoń na moim nadgarstku. Jak tak można?! Ja się pytam jak można przeszkadzać komuś w takim momęcie?! To żałosne przecież jemu i tak się nie upiecze i tak oberwie. W końcu od czego są dwie ręce? Przestałam wyrywać się osobie, która trzymała mnie za nadgarstek i zamachnęłam się drugą ręką. I oto tak powtórzyła się sytuacja z przed paru sekund. Osoba trzymająca mój nadgarstek w ostatniej chwili chwyciła także drugi.
-Puszczaj bo oberwiesz – warknęłam .
-Nie uderzysz mnie. Masz zajęte ręce. – odpowiedział obojętny głos.
Zaraz, zaraz. Ja znam ten głos. Ale… ale czy to możliwe żeby on tu był? Przecież widział mnie tylko raz i to tyłem, a ja nawet na niego nie spojrzałam, więc to może być każdy. Prawda?
-Pewny jesteś? – spytałam starając się zapanować nad głosem tak by brzmiał ostrzegawczo.
-Pewny. – odpowiedział z kpiną po czym dodał – no chyba, że masz gdzieś trzecią rękę.
-Nie będzie potrzebna.
Po wypowiedzeniu tych słów zamachnęłam się nogą i kopnęłam go dość mocno w krocze. Skąd wiedziałam, że dość mocno? Ponieważ usłyszałam zduszony jęk i w momencie puścił moje nadgarstki. Teraz mogłam przywalić mulatowi, ale czemu nie mieć większej frajdy? Wymierzyłam kopnięcie z półobrotu (wspominałam, że chodziłam na karate? To teraz już wiecie) prosto w klatkę piersiową brązowookiego przez co zachwiał się jednak dał radę utrzymać równowagę. Muszę przyznać, że mocny jest, większość chłopaków od razu po tym padała na ziemię, ale nie on. Nie chcąc tracić przewagi szybko przykucnęłam prostując prawą nogę i przejeżdżając nią po podłodze zahaczyłam o nogi mulata powodując tym jego upadek na ziemię. Czyli w skrócie:
1)kopnięcie w krok jednego – wyeliminowany;
2)wykop z półobrotu + hak z przykucnięcia – drugi wyeliminowany.
-Wow! To… to było coś! – zaczął się wydzierać chłopak z lokami powodując tym, że reszta zespołu wybiegła ze swoich pokoi żeby zobaczyć co się stało.
Trójka chłopaków: lokaty, ten normalny i farbowany blondyn stali w holu i patrzyli się z niedowierzaniem to na mnie to na udających trupów.
-No ładnie przez was tłuki złamałam paznokieć – powiedziałam jeszcze lekko wkurzona.
-Ale jak ty to? – spytał ten normalny dziwnie piskliwym głosem pokazując na leżących – Przecież Zayn nie da się pobić! I to jeszcze żeby dziewczyna?!
-Dzięki, że mi to przedstawiłeś. Może jeszcze głośniej żeby wszyscy słyszeli? – powiedział sarkastycznie mulat podnosząc się z ziemi.
-To nie jest dziewczyna! To jest jakaś diablica! Albo nie. Przyznaj się grałaś w „Aniołkach Charliego”? – zaczął pasiasty podnosząc się z ziemi i trzymając się ręką w kroczu.
-Oj członek boli? – spytałam podchodząc do niego tak blisko, że nasze ciała się stykały – lekcja numer jeden: nie drażnij już i tak wkurzonej dziewczyny; lekcja numer dwa: pamiętaj, że nawet bez rąk mogę skopać ci dupę.
Powiedziałam po czym udałam się do swojego pokoju aby się przebrać…

;*;*;*;

Wiem, wiem. Miałam czekać aż będzie 5kom, ale ja tak nie potrafię. Kiedy widzę wasze komentarze i mam już skończony rozdział to po prostu nie mogę czekać i go dodaję. Mam nadzieję, że z czasem komentarze będą pojawiać się coraz częściej i będzie ich coraz więcej. 

czwartek, 13 grudnia 2012

Rozdział 8 „…Ale będzie jak ci rozłożę tą buźkę na części pierwsze!…”


***Oczami Zuzy***
Stanęłam przed drzwiami z napisem „Zuza”. Wpatrywałam się w nie przez chwilę przypominając sobie wszystkie miłe chwile spędzone na tym obozie. Zostawiłam walizki pod drzwiami i zeszłam do salonu, gdzie zawsze leżał kluczyk od mojego pokoju. Nie znam żadnego obozu, na którym każdy uczestnik posiada klucze do swoich pokoi. Zazwyczaj jest tak, że pokoje nie mają nawet zamków. Ale obóz „The music is my live” jest inny. Tu każdy zamyka swój pokój. To daje nam choć odrobinę prywatności. No nic. Zaczęłam szukać mojego klucza pośród innych leżących na stole. Nie znalazłam go. Jednak przypomniałam sobie, że swój klucz zawsze chowam. Wróciłam na górę i znów stałam na przeciwko drzwi do mojego pokoju. Wyciągnęłam rękę do góry, a że jestem niska musiałam jeszcze stanąć na palcach, i zaczęłam przeszukiwać framugę. Nie było go tam.
-Tego szukasz? – spytał ktoś stojący za mną.
Odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego (w porównaniu do mnie) mulata wymachującego kluczami z breloczkiem w kształcie gitary. On wymachiwał moimi kluczami.
-Matka nie nauczyła, że podbieranie jest nie ładne? – spytałam patrząc na niego spode łba.
-Nauczyła. Leżały na ziemi to podniosłem. Swoją drogą ciekawy masz pokój. Deskorolki w środku lasu? Trochę to dziwne. – odpowiedział.
-Tu są rampy. – powiedziałam. Tak, tak wiem. Dziwne, że na obozie muzycznym są rampy. Ale są także boiska do siatkówki, kosza, nogi i tenisa – Czekaj co?! Co ty do cholery robiłeś w moim pokoju?! – wrzasnęłam na niego.
-Przecież to nie tajemnica jaki kto ma pokój. – odpowiedział spokojnie.
-Ale będzie jak ci rozłożę tą buźkę na części pierwsze! – wrzasnęłam.
Podniosłam rękę z zamiarem przyłożenia mu w twarz. Jeszcze chwila. Jeszcze tylko centymetry. 10cm. 5cm. I… 

;*;*;*;


Dziękuję za wszystkie komentarze <33. Kocham was!!! Jesteście najlepsze!!! Następny rozdział będzie dłuższy. Obiecuję, obiecuję, obiecuję!!! Jeszcze raz dziękuję!!!

5kom=NN <33.

niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 7 „…Emu!!!…”


-Ałł… - obudził mnie wstrząs limuzyną, przez który uderzyłam się głową o szybę – Kocham ten kamień, ale to się niedługo zmieni – powiedziałam.
Kamień, który wstrząsną limuzyną ma historyczne znaczenie dla obozu. Dwa lata temu szukałam razem z wujkiem miejsca idealnego na obóz. Chodziliśmy po lesie już dość długi czas, nogi strasznie mnie bolały, więc postanowiłam, że usiądę na najbliższym kamieniu, który będzie się nadawał. Po kilku minutach znalazłam to czego szukałam. Niewielki kamień na wysokość co najwyżej 20cm., o szerokości około 50cm. Byłam tak wyczerpana, że nawet nie zauważyłam, że wspomniany wyżej kamień stoi na dawno nieużywanej drodze leśnej dla samochodów. Na szczęście wujek zauważył. Dziesięć metrów od kamienia znajdowała się polana idealna na obóz. Tak oto zostało znalezione idealne miejsce na obóz muzyczny „The music is my live”.
Limuzyna zatrzymała się na parkingu, a ja jak głupia wyleciałam z niej krzycząc żeby otworzono mi bagażnik. Wyciągałam moją walizkę kiedy podbiegł do mnie Bill i wywrócił mnie na ziemię. Bill to pies mojego o rok starszego brata. Ale zaraz przecież on nawet nie mieszka w Londynie, więc co jego pies tu robi?
-Bill !!! Gdzie jesteś?! – usłyszałam głos mojego brata.
Natychmiast się odwróciłam i wrzasnęłam:
-Emu!!! – uśmiech od razu wskoczył mi na twarz. Rzuciłam się pędem na mojego brata, który nawiasem mówiąc ma refleks szachisty i wskoczyłam mu na plecy śmiejąc się jak głupia…
***Oczami Lou***
Obudziła się i pierwsze co zrobiła to nawet nie otwierając oczu wypowiedziała słowa: „Ałł… Kocham ten kamień, ale to się niedługo zmieni”. Zaraz po zaparkowaniu wyskoczyła jak oparzona krzycząc żeby ktoś otworzył bagażnik. To było naprawdę dziwne zachowanie i może lepiej będzie jeśli zostawię je bez komentarza. Razem z chłopakami wyszliśmy z limuzyny i skierowaliśmy się do bagażnika po walizki.
-Bill !!! Gdzie jesteś ?! – zawołał jakiś chłopak, a myślałem, że jesteśmy pierwsi.
-Emu!!! – wrzasnęła Zuza i pobiegła w stronę chłopaka wskakując mu na plecy.
Szepnęła mu coś na ucho i już po chwili szli w naszą stronę. Kiedy znaleźli się koło nas niebiesko włosa zwróciła się do Paula:
-Wujek wiedziałeś, że Emanuel przyjeżdża? – spytała nadal siedząc chłopakowi na plecach.
-Chciałem ci powiedzieć, ale Emu wolał zrobić ci niespodziankę. – odpowiedział Paul.
-Kochany braciszek – powiedziała dziewczyna i dała chłopakowi buziaka w policzek.
***Narracja trzecio osobowa***
Po wzięciu wszystkich walizek, wszyscy ruszyli za Paulem, który zaproponował, że zaprowadzi ich do przydzielonych im domków. Jak się okazało rodzeństwo miało osobne domki za to Zuza dzieliła domek z całym 1D. domek Zuzy i chłopaków wyglądał tak:


Był to najlepszy domek w całym obozie. Bliźniaczy domek stojący na drugim końcu obozu należał do Paula. Wszyscy ruszyli wraz ze swoimi bagażami do swoich pokoi rozpakować się.
:*:*:*:
Tak wiem i przepraszam za taki nudny rozdział, ale on musiał się pojawić. Następny będzie ciekawszy obiecuję i na pewno rozdział 8 pojawi się szybciej niż 7 x̾●̮̮̃̾•̃̾x  .
Liczę na komentarze <33.