***Oczami
Zuzy***
„Podniosłam
rękę z zamiarem przyłożenia mu w twarz. Jeszcze chwila. Jeszcze tylko
centymetry. 10cm. 5cm. I…”
I ktoś
zacisnął dłoń na moim nadgarstku. Jak tak można?! Ja się pytam jak można
przeszkadzać komuś w takim momęcie?! To żałosne przecież jemu i tak się nie
upiecze i tak oberwie. W końcu od czego są dwie ręce? Przestałam wyrywać się
osobie, która trzymała mnie za nadgarstek i zamachnęłam się drugą ręką. I oto
tak powtórzyła się sytuacja z przed paru sekund. Osoba trzymająca mój
nadgarstek w ostatniej chwili chwyciła także drugi.
-Puszczaj
bo oberwiesz – warknęłam .
-Nie
uderzysz mnie. Masz zajęte ręce. – odpowiedział obojętny głos.
Zaraz,
zaraz. Ja znam ten głos. Ale… ale czy to możliwe żeby on tu był? Przecież
widział mnie tylko raz i to tyłem, a ja nawet na niego nie spojrzałam, więc to
może być każdy. Prawda?
-Pewny
jesteś? – spytałam starając się zapanować nad głosem tak by brzmiał
ostrzegawczo.
-Pewny.
– odpowiedział z kpiną po czym dodał – no chyba, że masz gdzieś trzecią rękę.
-Nie
będzie potrzebna.
Po
wypowiedzeniu tych słów zamachnęłam się nogą i kopnęłam go dość mocno w krocze.
Skąd wiedziałam, że dość mocno? Ponieważ usłyszałam zduszony jęk i w momencie
puścił moje nadgarstki. Teraz mogłam przywalić mulatowi, ale czemu nie mieć
większej frajdy? Wymierzyłam kopnięcie z półobrotu (wspominałam, że chodziłam
na karate? To teraz już wiecie) prosto w klatkę piersiową brązowookiego przez
co zachwiał się jednak dał radę utrzymać równowagę. Muszę przyznać, że mocny
jest, większość chłopaków od razu po tym padała na ziemię, ale nie on. Nie
chcąc tracić przewagi szybko przykucnęłam prostując prawą nogę i przejeżdżając
nią po podłodze zahaczyłam o nogi mulata powodując tym jego upadek na ziemię.
Czyli w skrócie:
1)kopnięcie
w krok jednego – wyeliminowany;
2)wykop
z półobrotu + hak z przykucnięcia – drugi wyeliminowany.
-Wow!
To… to było coś! – zaczął się wydzierać chłopak z lokami powodując tym, że
reszta zespołu wybiegła ze swoich pokoi żeby zobaczyć co się stało.
Trójka
chłopaków: lokaty, ten normalny i farbowany blondyn stali w holu i patrzyli się
z niedowierzaniem to na mnie to na udających trupów.
-No
ładnie przez was tłuki złamałam paznokieć – powiedziałam jeszcze lekko
wkurzona.
-Ale
jak ty to? – spytał ten normalny dziwnie piskliwym głosem pokazując na leżących
– Przecież Zayn nie da się pobić! I to jeszcze żeby dziewczyna?!
-Dzięki,
że mi to przedstawiłeś. Może jeszcze głośniej żeby wszyscy słyszeli? –
powiedział sarkastycznie mulat podnosząc się z ziemi.
-To nie
jest dziewczyna! To jest jakaś diablica! Albo nie. Przyznaj się grałaś w
„Aniołkach Charliego”? – zaczął pasiasty podnosząc się z ziemi i trzymając się
ręką w kroczu.
-Oj
członek boli? – spytałam podchodząc do niego tak blisko, że nasze ciała się
stykały – lekcja numer jeden: nie drażnij już i tak wkurzonej dziewczyny;
lekcja numer dwa: pamiętaj, że nawet bez rąk mogę skopać ci dupę.
Powiedziałam
po czym udałam się do swojego pokoju aby się przebrać…
;*;*;*;
Świetne ! :D
OdpowiedzUsuń